czwartek, 31 grudnia 2015

Postanowienia noworoczne

Na szczęście są tylko dwie szkoły jeśli chodzi o postanowienia noworoczne: za i przeciw. Szkoły te zależą bardziej od praktyki niż od rozbudowanej nadbudowy ideowej zwolenników obydwu rozwiązań. Przyznam się, że osobiście, w różnych okresach życia, byłem uczniem obu szkół. Dodatkowo, ponieważ sam kalendarz i w związku z tym pierwszy dzień roku jest kwestią umowną i związaną z tradycją, niż opartym na twardych przesłankach, (warto zauważyć, że 1 stycznia nie jest bynajmniej w żaden sposób wyróżniony np. astronomicznie) to mówiąc "postanowienia noworoczne" mam na myśli bardziej "postanowienia" a przymiotnik traktuję tak, jak na to zasługuje. Zatem jeśli zamiast 1 stycznia wpiszemy dowolnie inną datę (przykłady: przesilenie zimowe lub dopiero wiosenne, własne lub cudze urodziny, święto państwowe lub niepaństwowe, religijne lub świeckie, rocznica zwycięstwa lub porażki i wiele innych) to także takie postanowienia należy chyba zaliczyć do "noworocznych" lub ewentualnie "nowo-okresowych" lub, jeśli ktoś lubi zmiany fundamentalne, "nowej-ery".

Czym przedstawiciele poszczególnych szkół mogą nas przekonać do podjęcia lub rezygnacji z takowych postanowień? Może warto posłuchać najpierw przedstawicieli obydwu szkół. Szkoła przeciwna, jeśli przyjrzeć się bliżej, nie atakuje samej idei. Wskazuje raczej na błędy w planowaniu lub realizacji i przestrzega przed potencjalną frustracją w przypadku niepowodzeń. Sama idea zmiany na lepsze jest w końcu trudna do podważenia. Szkoła pozytywna z kolei wskazuje, że warto mieć cele, starać się je osiągać, czynić wysiłek w dążeniu do doskonałości. Nawet jeśli nie uda się ich zrealizować, to może jednak warto próbować?

Przedstawiciele obydwu szkół żyją wśród nas. Badania społeczne (CBOS), w miarę aktualne, mówią o ok. 42% udziału w szkole pozytywnej. To, co jest zdecydowanie bardziej symptomatyczne, że badania sugerują powolne zwycięstwo "sondażowe" szkoły negatywnej.

Bez wątpienia postanowienia noworoczne mają swoje źródła religijne, co jest całkiem dobrze udokumentowane. Co ciekawe, obecne nie tylko w chrześcijaństwie, islamie ale także w religiach i filozofiach wschodu czy religiach starożytnych. Co oczywiście wcale nie oznacza że agnostyk czy ateista nie zaliczy siebie zawsze do szkoły pozytywnej a osoba religijna nie może znaleźć się wśród przeciwników koncepcji. Nie odczytywałbym oczywiście przetoczonych powyżej badań społecznych jako dowodu na to, że blisko 60% ludzi nie odczuwa w ogóle potrzeby samodoskonalenia. Osobom, którzy nie tylko stale wyznaczają sobie cele w zakresie samorozwoju ale jeszcze systematycznie je realizują odrobinę (jakkolwiek pozytywnie) zazdroszczę. Z drugiej strony jakaś część spośród nas albo ma zupełnie niskie potrzeby w tym zakresie albo skutecznie je tłumi. Czy świadczy to trochę o zwycięstwie homo oeconomicus? Pozostaje mieć nadzieję, że nie ...

Po tych teoretycznych rozważaniach pora się odpowiedzieć jako dojrzały uczeń jednej ze szkół. Zatem przyznaję się - jestem za. Co więcej za nie tylko w zakresie noworocznych postanowień ale związanych z wszelkimi innymi datami. Na przykład pisania bloga (głównie przecież dla siebie zatem chyba spełnia kryterium samorozwoju?) podjąłem się wcale nie z okazji Nowego Roku i nawet udaje mi się dotrzymywać tego postanowienia ;). Dodatkowa przyczyna jest jeszcze bardziej pragmatyczna. Skoro postanowienia noworoczne koncentrują się wokół zdrowia i eliminacji lub przynajmniej ograniczenia czynników ryzyka rozwoju choroby, to jest to wystarczający powód, by trwale i zdecydowanie przejść do szkoły pozytywnej.

Tylko dwie lektury polecam na zakończenie ....
Postanowienia noworoczne w wikipedycznym skrócie.
Homo oeconomicus - podejście współczesne

1 komentarz: