wtorek, 12 lipca 2016

Samochody elektryczne czy autodemobilizacja? Żółte czy już czerwone światło dla samochodów?

Dwa tygodnie temu rząd ogłosił program Milion elektrycznych aut do 2025 roku. Być może słowo program brzmi nieco zbyt górnolotnie w stosunku do przedstawionych prezentacji ale niewątpliwie jest to ambitna koncepcja, przynajmniej porównywalna do podobnych projektów na świecie.
Rozciągnięcie jej na 10 lat oznacza z drugiej strony, że jest to pomysł politycznie bezpieczny, ponieważ rozciągnięty na prawie trzy kadencje. Uczciwie też trzeba dodać, że taka perspektywa czyni zeń także przedsięwzięcie zupełnie realne.

Czy projekt wart jest realizacji? Argumenty na TAK są dość poważne.
  • Zanieczyszczenie powietrza w ogóle lokuje Polskę w czołówce europejskiej stawki.
    Niemała w tym zasługa około 16 milionów samochodów o średniej wieku około 14 lat. Na marginesie warto przypomnieć, że administracja rządowa nie wie ile tak na prawdę jest samochodów, co tylko pozornie jest informacja nieistotną.
  • Większa liczba aut elektrycznych to mniejsze uzależnienie od ropy, wpływu wahań cen tego surowca na polską gospodarkę i poprawa bilansu w handlu zagranicznym.
  • Możliwość rozwoju polskich technologii i patentów. Samochody na prąd to wciąż technologicznie obszar rozwojowy, gdzie zdecydowanie łatwiej się poruszać niż po zoligarchizowanym świecie koncernów motoryzacyjnych.
Z pewnością można wskazać inne potencjalne korzyści. Jednocześnie, pod warunkiem szybkiej rozbudowy infrastruktury, trudno wskazać na jakieś zasadnicze mankamenty projektu.

W tym miejscu powinno paść tradycyjne pytanie: gdzie w tym wszystkim jest haczyk? Odpowiedź, bez najmniejszej trudności wszyscy już zdążyli sobie udzielić. Jak zwykle chodzi o pieniądze. O ile można dość łatwo nakłonić samorządy do kupowania elektrycznych autobusów to bez ekonomicznych zachęt trudno będzie osiągnąć to samo w stosunku do osobówek prywatnych i używanych przez małe firmy.W zasadzie nie ma innej drogi niż regulacja podatkowa (rozumiejąc zarówno same podatki jak i ulgi) i dotacyjna. Powiększanie deficytu budżetowego także należałoby zaliczyć do ścieżki podnoszenia podatków, jedynie odroczonej w czasie i powiększonej o odsetki dla banków. Jednocześnie jednak masowe kupowanie samochodów używanych za granicą to bardzo wymierne straty fiskalne. Akcyza i VAT zasilają niemiecki, holenderski czy francuski budżet, nowa danina będzie do wykorzystania w kraju. Pamiętając o poprzedniej próbie wprowadzenia tego rozwiązania nie czyniłbym zakładów, ze i obecny gabinet nie zrezygnuje ze zmiany.

Czy w tym kontekście należy czytać zapowiedzi reformy opodatkowania samochodów? Niezależnie od tego, czy rzeczywiście nowa danina zwiększy wpływy budżetowe czy będzie dla budżetu neutralna, ma szansę wpłynąć na zachowanie kierowców w całkiem krótkiej perspektywie. To jednak zupełnie odrębny temat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz